Jak odmawiać dziecku?
- Zarejestrowany: 13.03.2008, 15:28
- Posty: 1733
Wczoraj byłam świadkiem takiej sytuacji: Mała, ok. 2 letnia dziewczynka zatrzymała się przy straganie i chciała balonika. Jej mama powiedziała, że jej nie kupi. Mała oczywiście w ryk ostry. Mama powiedziała, że idzie i pomachała małej. Ta rycząc zaczęła szarpać balonika ze straganu, chciała go zabrać. Mama wróciła, znów powiedziała, że nie kupi i znów odeszła. Sytuacja powtarzała się kilka razy, aż wreszcie kobieta wzięła córkę na ręce i odeszły od straganu. No głośno było:) Zastanawiałam się, jakbym sama postąpiła w tej sytuacji. I myślę, że:
1. W chwili, gdy zdecydowałabym, że nic dziecku nie kupię, zabrałabym je od straganu i zaciekawiła innymi sprawami - np golębiami, fontanną, innymi sprawami
2. Nie zostawilabym dziecka przy straganie, by się samo nakręcało i bez pozwolenia szarpało balonika, rzeczy, która do niej nie należy.
Ale ta sytuacja uzmysłowiła mi, jak ciężko jest postępowac z małym buntownikiem - 2 lata to jeden z najostrzejszych okresów w życiu naszych dzieci - pamiętacie?:)
Jestem ciekawa, jak wy zachowujecie się w takich sytuacjach:)
- Zarejestrowany: 15.12.2009, 22:07
- Posty: 4215
Ja tam mojemu tłumacze dlaczego mu nie chce kupić. Mój Syn wie ze balonika nie dostanie bo ja nie lubię balonów bo zawsze lądują u mnie i to ja sie z nimi mecze. Co do innych rzeczy takich jak jajka-niespodzianki to tłumaczyłam Synowi ze za te 3 zł które muszę wydać na takie jajko to mógł by mieć poł godziny zabawy w "raju urwisa". Pokazuje mu koszty, ceny. Moj Syn ostatnio chciał takie jajko i sam je odłożył bo stwierdził ze sie tego nie opłaca kupować. Rozmawiam z nim bardzo dużo i jakoś problemów dużych nie mamy z nieplanowanymi zabawkami.
Co jakiś czas kupuje synowi smoki które bardzo lubi. I gdy nawet wyjdzie jakaś sytuacja ze mu sie cos spodoba to mówię mu ze ma wybór albo teraz ta zabawka ale jak znajdziemy smoka którego jeszcze nie ma to niestety ale go nie kupimy. Smoki wygrywają:)
Na razie nie mam takiego problemu. Zdarza się, że Szymuś w markecie bierze różne rzeczy z półek i wkłada mi do koszyka, czy wózka. Jeśli są to rzeczy, których potrzebuję ( a zdarza się i tak, jeśli włoży jakiś koncentrat pomidorowy czy gumy do żucia, które zawsze się przydadzą), to w koszyku zostawiamy. A jak bierze coś, czego nie planuję kupić, to mówię mu, że tego nie potzrebujemy i trzeba odłożyć. Raz tylko zdarzyło się, że się zezłościł, jak chciał mi włożyć dwie garście aromatów do ciasta, a potrzebowałam tylko jednego Co najlepsze, to zabawki (póki co) w ogóle go nie interesują ;) Jak mu chcę kupić jakiegoś pluszaka, to odkłada z powrotem. Oby tak zostało jak najdłużej.
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
- Zarejestrowany: 15.12.2009, 22:07
- Posty: 4215
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
To jest święta racja.dziecko musi wiedzieć ze słowa nasze nie idą w powietrze. Czasem dzieci robią awantury bo chcą być tylko zauważone a taka rozmowa daje im tez poczucie tego ze są dla nas zauważalne.
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
Zawsze tak robię :)
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
Zawsze tak robię :)
Szkoda, że tylko nieliczni rodzice są na tyle mądrzy, że potrafią skupić uwagę dziecka na sobie i wypowiadanych przez siebie słowach.
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
To jest święta racja.dziecko musi wiedzieć ze słowa nasze nie idą w powietrze. Czasem dzieci robią awantury bo chcą być tylko zauważone a taka rozmowa daje im tez poczucie tego ze są dla nas zauważalne.
No właśnie! Czasem nie wiadomo czy rodzic mówi do dziecka czy... do jakiejś rzeczy znajdującej się w pobliżu...
- Zarejestrowany: 15.12.2009, 22:07
- Posty: 4215
mnie rozbawiaja mamusie które chodzą po sklepie i mówia do połek a dziecko idzie za nią...szczególnie w drogeriach to czesty widok....
- Zarejestrowany: 19.01.2010, 16:22
- Posty: 1183
Oj, odmawianie to jedno z trudniejszych moim zdaniem zadań wychowawczych. Maja lubi wymuszać różne rzeczy, ryczy strasznie, jak się na coś nie zgodzę. Gdy jestem sama łatwiej przychoidzi mi "przetrzymanie" jej, jeśli ktoś inny jest obok jeast trudniej. W momencie kiedy nic już do niej nie trafia zabieram ją po prostu z miejsca "zagrożenia".
- Zarejestrowany: 16.07.2012, 15:25
- Posty: 36
Myślę, że odmawianie jest przede wszystkim przykre. Chcielibyśmy naszym ukochanym smykom nieba przychylić, a tym czasem tak często musimy mówić "nie". I nasze serca kroją się w plasterki, kiedy to małe tak strasznie płacze.
Mi bardzo pomaga przekonanie, że moje odmawianie dobrze mojemu dziecku robi. Gdzieś przeczytałam, że kiedy muszę czegoś dziecku odmówić i ono bardzo żywiołowo okazuje swoją frustrację nie powinnam się martwić, bo właśnie w ten sposób uczy się ono radzić sobie z frustracją. Sposób jest bolestny ale nie ma innego. I choć nie jest to miłe często nie ma innego wyjścia niż przetrzymać.
Zagapić? Powiedziałabym, że i tak i nie. Po pierwsze nie wszystkie dzieci da się zagapić. Mojego pierwszego synka (typ nadpobudliwca) można było zagapić czymkolwiek. Drugi potrafił (w wieku dwuch lat) ryczeć przez pół godziny (z zegarkiem w ręku!) "bo on chce to!!!" Kiedy usiłowałam dać mu coś innego, ciskał tym z całej siły o ścianę i ryczał jeszcze głośniej.
A poza tym zagapianie ma w sobie coś z nagrody. Jak będę ryczał to mama zacznie sie mną uważniej zajmować. Obawiam się że to może raczej utrwalać nawyki wymuszania. Choć przy straganie i pod pręgierzem opini publicznej pewnie bym zagapiła (jeśli by się dało).
ja z tego typu sytuacjami jakos nie mialam nigdy problemu,:) zawsze mowilam ze mamusia nie ma pieniazkow zeby kupic to czy tamto...Kuba wtedy tylko zawsze pytal: "a jak bedziesz miala,to mi kupisz?" i ja odpowiadalam ze tak i juz.zawsze potem zapominal i nie przypominal sie wiecej ze mialam kupic np lego policje...:)
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
U nas jest tłumaczenie, że dana rzecz jest złej jakości, że może dziecku zrobić krzywdę i że jak zobaczymy coś fajnego to kupimy.
I jeszcze jedno ZAWSZE mówiąc do dziecka i tłumacząc mu coś powinniśmy przyklęknąć, aby nasz wzrok znajdował się na wysokości oczu dziecka. Wówczas dzieciak swoją uwagę skupi na nas i na tym co mówimy, a nie na rzeczy, którą chce.
A tak na marginesie - matka nie powinna dopuścić do takiej awantury i wybuchu płaczu. To pokazuje, że to właśnie ona jest bezsilna i że w rodzinie rządzi dziecko!
A z tym się nie zgodzę, Kubapotrafi mi takie akcje organizować o wiele rzeczy i nie chodzi tu o zakupy, ale kiedy np cośnie idzie po Jego myśli, owszem jestem wtedy bezsilna, jak On ze złości kładzie się na ziemi, ale zupełnie nie mam na to wplywu, On mną nie rządzi, ale nie umie panować jeszcze nad emocjami a z tego wynikają Jego frustracje
Błędem na pewno było pozostawienie tam dziecka a nie zabranie Go odrazu, ale wybuchu płaczu przewidzieć się czasami nie da, ani odrazu nad nim zapanować
- Zarejestrowany: 10.11.2011, 22:15
- Posty: 938
Ja mam 2letniego buntownika ale nie jest tak źle! Wychodząc na zakupy z 2 dzieci zawsze mi pomagają, wkładają potrzebne rzeczy do koszyka te które im pokazuję oczywiście, ale tuż przed wejściem do sklepu mamy krótką rozmowę na temat tego co można a czego nie. Jeśli nie zamierzam im kupywać zabawek to od razu mówię że idziemy ale zabawki możemy pooglądać ale nie kupujemy ich dzisiaj i już... To u nas działa. Jeśli 2latek ma zły dzień i uprze się przy swoim , po prostu mówię że idziemy jeszcze do innego sklepu po inne zakupy i zachęcam aby też brał w nich udział bo fajnie jest pomagać mamusi... Może też u nas tak jest bo jest i 2 starszy syn który bardziej rozumie i nie trzeba mu po 10 razy powtarzać a mały zapatruje sie i robi to co starszy braciszek:)