Czy ja czasem nie popełniam poważnego błędu w wychowaniu dziecka?
Szymciur niebawem skończy roczek. Jest strasznie ciekawskim młodym człowiekiem, uwielbia poznawać otoczenie, nowe przedmioty. Zawsze pokazuje paluszkiem czego chce. I zawsze jest tak, że ja mu wszystko daję. Mąż czasem jest na mnie zły, że są rzeczy, których dziecku nie powinnam dawać do zabawy. A to nie jest tak do końca, bo ja mu je daję tylko do obejrzenia a nie do zabawy... Tak sobie to przynajmniej tłumaczę. I przeważnie jest tak, że jak jakiś przedmiot obejrzy dokładnie, to nie ma problemu potem z jego odłożeniem. Jedne przedmioty po bliższym obejrzeniu go zupełnie przestają interesować, a po inne, często "wraca". Podobnie bywa też na zakupach, daję mu do ręki przedmioty, które wskazuje paluszkiem. On z taką fascynacją je ogląda. I zawsze jest tak, że obejrzy i nie ma problemu z odłożeniem znów na półkę. Nigdy nie spotkałam się z protestem z jego strony. Sama już nie wiem, czy ja robię to wszystko dlatego, że nie potrafię mu odmawiać, czy dlatego, że chcę zaspokoić jego ciekawość... Oczywiście przedmiotów niebezpiecznych, którymi mógłby sobie zrobić krzywdę mu nie daję :)
Podpowiedzcie mi, bo nie wiem czy tak powinnam robić. Może powinnam czasem powiedzieć " tego nie wolno"?.
Aniu, najlepiej słuchaj siebie i własnej intuicji. To, co teraz niektórzy nazwą błędem wychowawczym w przyszłości może okazać się doskonałą umiejętnością zdobytą przez Twoje dziecko. Sama zauważyłaś, że nie masz problemu, by odebrać Szymkowi przedmiot a wielu rodziców głowi się, jak to osiągnąć, bo jest krzyk i jeden wielki protest.
Jak dla mnie Aniu to nie robisz niczego złego. Przeciwnie- rozwijasz w Szymku ciekawość świata.
Trochę mnie uspokoiłyście, bo chyba spodziewałam się wyłącznie słów ostrej krytyki ;)
Trochę mnie uspokoiłyście, bo chyba spodziewałam się wyłącznie słów ostrej krytyki ;)
Za co miałybyśmy krytykować? Przecież takie pokazywanie wszystkiego( no prawie wszystkiego) sprzyja rozwojowi dziecka. Twój mąż się może tym denerwuje bo robicie to w sklepie a On by pewnie kupił co tzeba i szybko wyszedł z marketu. Tym "pokazywaniem" przedłużacie poprostu pobyt w sklepie.
Trochę mnie uspokoiłyście, bo chyba spodziewałam się wyłącznie słów ostrej krytyki ;)
Za co miałybyśmy krytykować? Przecież takie pokazywanie wszystkiego( no prawie wszystkiego) sprzyja rozwojowi dziecka. Twój mąż się może tym denerwuje bo robicie to w sklepie a On by pewnie kupił co tzeba i szybko wyszedł z marketu. Tym "pokazywaniem" przedłużacie poprostu pobyt w sklepie.
Oj tak, z tymi zakupami to prawda. Znacznie takie pokazywanie wydłuża czas spędzony w sklepie ;)
Nie robisz nic złego To normalne, że dziecko poznaje świat w ten sposób Na zakazy też przyjdzie odpowiednia pora
Trochę mnie uspokoiłyście, bo chyba spodziewałam się wyłącznie słów ostrej krytyki ;)
Za co miałybyśmy krytykować? Przecież takie pokazywanie wszystkiego( no prawie wszystkiego) sprzyja rozwojowi dziecka. Twój mąż się może tym denerwuje bo robicie to w sklepie a On by pewnie kupił co tzeba i szybko wyszedł z marketu. Tym "pokazywaniem" przedłużacie poprostu pobyt w sklepie.
Oj tak, z tymi zakupami to prawda. Znacznie takie pokazywanie wydłuża czas spędzony w sklepie ;)
I pewnie o to głównie chodzi Twojemu mężowi.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Ja też myślę, że Szymuś się dzięki temu oglądaniu przedmiotów rozwija.
A jego ciekawość jest na plus.
- Zarejestrowany: 29.11.2011, 21:00
- Posty: 502
Moje dzieci, gdy zaczynały raczkować, interesowały się wszystkim, co było w ich zasięgu. Uwielbiały np szafki w kuchni i w pokojach. Zawsze pozwalałam zajrzeć do środka, powyciągać nietłukące się naczynia. Ale zawsze była jedna szafka, której nie mogli otwierać - tak dla równowagi, żeby wiedzieli, że nie wszystko im wolno ;) Dzieci są ciekawe świata, a my musimy im pomóc w jego poznawaniu. Myślę, że sama poznasz, kiedy należy czegoś odmówić, a kiedy można synkowi na coś pozwolić.
- Zarejestrowany: 24.05.2011, 09:12
- Posty: 2868
Każdemu łatwiej jest oceniać innego. Tak jest i z mamami. Oceniamy inne mamy robiąc to samo. Z dawaniem rzeczy dzieciom prawie każda mama jest mniej konsekwentna niż ojcowie i to zazwyczaj my dajemy wszystko do zabawy dzieciom. Ja patrząc na inne mamy spoglądam z politowaniem jak dzieci okręciły je sobie wokół palca ale ze mną Mateusz zrobił prawie to samo. Mój mały dostaje wiele ale są granice i każdy powinien je mieć. Niech dziecko nie wyrasta w świecie że może mieć wszystko bo nasz świat nie jest tak stworzony i niech ma jakiś szacunek do rzeczy materialnych a dostając wszsytko co chce, każdą zabawkę gubi się w jej wartości.
Ciekawość to jedno a przesada to drugie. Łażenie po blatach, stołach, dawanie wszystkiego do zabawy to trochę jakby rozpuszczanie dziecka.
- Zarejestrowany: 17.09.2010, 14:30
- Posty: 394
Zawsze pokazuje paluszkiem czego chce. I zawsze jest tak, że ja mu wszystko daję.
Tu drobna uwaga - moja siostra długo podawała swojej córce różne rzeczy, też zabawki, co opóźniało według mnie jej naukę raczkowania i chodzenia, bo nie musiała się wysilać.
Oczywiście przedmiotów niebezpiecznych, którymi mógłby sobie zrobić krzywdę mu nie daję :)
Podpowiedzcie mi, bo nie wiem czy tak powinnam robić. Może powinnam czasem powiedzieć "tego nie wolno?".
Z tego widzę, że odmówić też potrafisz
- Zarejestrowany: 28.04.2011, 12:46
- Posty: 1137
Szymciur niebawem skończy roczek. Jest strasznie ciekawskim młodym człowiekiem, uwielbia poznawać otoczenie, nowe przedmioty. Zawsze pokazuje paluszkiem czego chce. I zawsze jest tak, że ja mu wszystko daję. Mąż czasem jest na mnie zły, że są rzeczy, których dziecku nie powinnam dawać do zabawy. A to nie jest tak do końca, bo ja mu je daję tylko do obejrzenia a nie do zabawy... Tak sobie to przynajmniej tłumaczę. I przeważnie jest tak, że jak jakiś przedmiot obejrzy dokładnie, to nie ma problemu potem z jego odłożeniem. Jedne przedmioty po bliższym obejrzeniu go zupełnie przestają interesować, a po inne, często "wraca". Podobnie bywa też na zakupach, daję mu do ręki przedmioty, które wskazuje paluszkiem. On z taką fascynacją je ogląda. I zawsze jest tak, że obejrzy i nie ma problemu z odłożeniem znów na półkę. Nigdy nie spotkałam się z protestem z jego strony. Sama już nie wiem, czy ja robię to wszystko dlatego, że nie potrafię mu odmawiać, czy dlatego, że chcę zaspokoić jego ciekawość... Oczywiście przedmiotów niebezpiecznych, którymi mógłby sobie zrobić krzywdę mu nie daję :)
Podpowiedzcie mi, bo nie wiem czy tak powinnam robić. Może powinnam czasem powiedzieć " tego nie wolno"?.
zaspokajasz wrodzona ciekawosc dziecka...jak dla mnie to robisz bardzo dobrze a nie zle :)
- Zarejestrowany: 16.07.2012, 15:25
- Posty: 36
Myślę, że błędy wychowawcze przy tak małym dziecku w ogóle nie istnieją. Do dwuch lat trudno mówić o wychowywaniu. A jak chętnie oddaje to co bierze, to w każym wieku bym pozwoliła zaspokajać zdrową ciekawość. Oczywiście na miarę czasu, który chcesz spędzić w sklepie.
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Ja też pozwalam Jakubowi na wiele, tyle, że słów tego nie wolno też używam, bo Jego najbardziej korcą tłukące się lub ostre przedmioty.