Kiedy stać nas na dziecko?
Przeglądałam pewien portal i znalazłam taką wypowiedź. Młode małżeństwo. Budżet miesięczny to ok. 6.000zł, no ale opłaty, rata za mieszkanie, dwa samochody i raz w roku musowo trzeba wyjechać na wakacje. Więc... Na dziecko ich nie stać. Bo chcą żyć, a nie wegetować i martwić się o każdy grosz. Przesadzają czy wręcz przeciwnie chcą odpowiedzialnie podejść do tematu?
Jak uważacie, kiedy jest ten 'finansowy' moment, kiedy stać nas na dziecko? Na pierwsze, drugie, kolejne?
Kiedy na obecny moment jesteśmy w stanie coś odłożyć?
A może wyznajecie zasadę, że to miłość jest najważniejsza, a pieniądze same się znajdą?
Czy taki moment ma szansę w ogóle nadejść, czy uważacie, że jednak im więcej mamy, tym więcej mieć chcemy?
Czy łatwo w dzisiejszych czasach zdecydować się na dziecko?
Ja osobiście nie zaglądam nikomu do portfela, nie obchodzi mnie, kto ile zarabia, ale szokuje mnie, gdy słyszę, że ktoś przy budżecie 1500-1600zł świadomie decyduje się na dziecko (czy to pierwsze czy już w ogóle, kolejne) mówiąc, że jakoś to będzie - jak Bóg dał dzieci to i da na dzieci...
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Bzdura z tym lepszym życiem za granicą. Od wielu osób życjących w Anglii, Irlandii, Belgii itp słyszałam, ze poziom życia jest identyczny jak u nas.
No tak, Polak i Niemiec oboje zarabiają po 1300 :)
hehehehehehehe
Bzdura z tym lepszym życiem za granicą. Od wielu osób życjących w Anglii, Irlandii, Belgii itp słyszałam, ze poziom życia jest identyczny jak u nas.
no tak, i tu się zarabia 1500 i tu. a to, że w jednym kraju funtów, a w drugim polskich złotych - żadna różnica
i (przynajmniej mi) nie chodzi w żadnym wypadku o to, że cokolwiek jest ważniejsze niż rodzina, tylko o to, by mieć na tyle, by rodzinie zapewnić w miare spokojne życie, jednocześnie nie decydując sie na pierwsze dziecko w wieku 40 lat.
- Zarejestrowany: 05.10.2011, 15:00
- Posty: 72
i (przynajmniej mi) nie chodzi w żadnym wypadku o to, że cokolwiek jest ważniejsze niż rodzina, tylko o to, by mieć na tyle, by rodzinie zapewnić w miare spokojne życie, jednocześnie nie decydując sie na pierwsze dziecko w wieku 40 lat.
Pytanie więc brzmi: ile to tyle?
i (przynajmniej mi) nie chodzi w żadnym wypadku o to, że cokolwiek jest ważniejsze niż rodzina, tylko o to, by mieć na tyle, by rodzinie zapewnić w miare spokojne życie, jednocześnie nie decydując sie na pierwsze dziecko w wieku 40 lat.
Pytanie więc brzmi: ile to tyle?
No właśnie cały czas pytam i chcę się dowiedzieć od Forumowiczów poprzez wątek!
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
i (przynajmniej mi) nie chodzi w żadnym wypadku o to, że cokolwiek jest ważniejsze niż rodzina, tylko o to, by mieć na tyle, by rodzinie zapewnić w miare spokojne życie, jednocześnie nie decydując sie na pierwsze dziecko w wieku 40 lat.
Pytanie więc brzmi: ile to tyle?
No właśnie cały czas pytam i chcę się dowiedzieć od Forumowiczów poprzez wątek!
Kochana ale zanijmy może od tego czym jest dla Ciebie spokojne życie??
co musisz mieć ?
co uważasz za niezbęnde?
i (przynajmniej mi) nie chodzi w żadnym wypadku o to, że cokolwiek jest ważniejsze niż rodzina, tylko o to, by mieć na tyle, by rodzinie zapewnić w miare spokojne życie, jednocześnie nie decydując sie na pierwsze dziecko w wieku 40 lat.
Pytanie więc brzmi: ile to tyle?
No właśnie cały czas pytam i chcę się dowiedzieć od Forumowiczów poprzez wątek!
Kochana ale zanijmy może od tego czym jest dla Ciebie spokojne życie??
co musisz mieć ?
co uważasz za niezbęnde?
Anetko, ja nie pytam na zasadzie rady, ile ja muszę mieć, żeby zacząć starać się o dziecko - pytam, ile to dla kogo jest wystarczająco, ogólnie. bo dla każdego priorytety są inne. ja osobiście dobrze wiem, co muszę mieć i w jakim momencie życia być, żeby zdecydować o dziecku.
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
To ja będąc samotna mamą byłabm przeszczęśliwa mając 2000 zł
To ja będąc samotna mamą byłabm przeszczęśliwa mając 2000 zł
Ja tez bylabym szczesliwa, gdybym zarabiala 2000zl na reke.
To ja będąc samotna mamą byłabm przeszczęśliwa mając 2000 zł
Ja tez bylabym szczesliwa, gdybym zarabiala 2000zl na reke.
i ja;)
Tak wracajac do tematu, nie ma złotego srodka finansowego, aby moc spokojnie starac sie o dziecko.
Bo jak wiadomo, umowa o prace, dzisiaj nikogo nie chroni przed jej strata. Dzis masz, jutro mozesz nie miec.
Tak samo posiadanie firmy, dzisiaj jestes na gorze, a za miesiac, mozesz zamykac.
Moje zdanie przedstawiłam, pieniazki pieniazkami, ale to czy dziecko bedzie miało setke markowych ubranek, zabawek i super nianie bo rodzice musza pracowac, chcac utrzymac poziom finansowy jest wyznaczkiem szczescia dziecka?
To tak jakby podzielic sie na dwie kategorie : dziecko czyste i szczesliwe. Tylko pytanie, czy to dziecko czyste, bedzie tak naprawde szczesliwe?
Mnie naszła inna mysl, czy wysyłanie malucha na duza ilosc zajec dodatkowych, powoduje ze dziecko jest bardziej szczesliwe? No mamy pieniazki wysylamy, ale czy dziecku bardziej nie jest potrzebne poczucie bezpieczenstwa i milosc?
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 21:16
- Posty: 165
No pewnie, funt i złotówka to nie to samo :) Każdy tylko umie narzekać jak to w Polsce jest źle, mało się zarabia, nie ma pracy (to jest najlepsze). A jednak za granicą nie zawsze wiedzie się cudowne życie, nie zawsze złapie się świetną posadę, by żyć na lepszym poziomie niż tutaj. Jakoś rzadko spotykam się z opiniami jak to cudownie jest za granicą :)
A poziom życia jak najbardziej taki sam :) A przeliczać funty czy euro na złotówki to głupota i tyle :)
Szczęście dziecka nie jest zależne od naszych pieniędzy, od ilości zabawek czy tak jak padło u góry, zajęć dodatkowych. Ważne by było najedzone, ubrane, miało dach nad głową. I nasze zainteresowanie, poświęcony dla niego czas.
Ja nie miałam rarytasów w dzieciństwie i nie uważam, aby było nie udane.
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
Rozpatrująs tę kwestię rozumowo, to powiem tak. Wtedy decydujmy się na dziecko gdy:
1. Tata dziecka jest odpowiedzialnym facetem.
2. Mamy mieszkanie ( nie koniecznie dom).
3. Oboje mamy stała pracę ( i nie koniecznie musimy być bogaczami - wystarczą dwie średnie krajowe).
4. Mamy samochód.
5. Mamy zapewnioną opiekę nad maleństwem gdy wrócimy do pracy.
6. Gdy zdecydujemy się podchować dziecko do wieku przedszkolnego, ojciec powinien mieć większe dochody.
7. Gdy ojciec ma osiągać większe dochody musimy liczyć się z jego dodatkową pracą a więc jego nieobecnością w domu.
I teraz gdy spełniamy te wszystkie warunki decydujemy się na dziecko.
Prawda, ze teorię mam opanowaną?
Myślę, że i nie jedna z Was też.
No, ale w życiu nie bywa tak różowo i los płata nam różne figle. I wystarczy, że p-ty 1-3 są na "nie" i juz nie spełniamy kryteriów.
Ale nie przejmujcie się . Wszystko się zmienia i warunki też. Więc nie kierujmy się nimi . Pobierajcie się , kochajcie, róbcie dzieci. A jak jest miłośc i harmonia, to wszystko się układa.
No pewnie, funt i złotówka to nie to samo :) Każdy tylko umie narzekać jak to w Polsce jest źle, mało się zarabia, nie ma pracy (to jest najlepsze). A jednak za granicą nie zawsze wiedzie się cudowne życie, nie zawsze złapie się świetną posadę, by żyć na lepszym poziomie niż tutaj. Jakoś rzadko spotykam się z opiniami jak to cudownie jest za granicą :)
A poziom życia jak najbardziej taki sam :) A przeliczać funty czy euro na złotówki to głupota i tyle :)
Szczęście dziecka nie jest zależne od naszych pieniędzy, od ilości zabawek czy tak jak padło u góry, zajęć dodatkowych. Ważne by było najedzone, ubrane, miało dach nad głową. I nasze zainteresowanie, poświęcony dla niego czas.
Ja nie miałam rarytasów w dzieciństwie i nie uważam, aby było nie udane.
A mieszkałaś za granicą ponad rok? Wiem, jak jest w Polsce i wiem, jak jest tu gdzie mieszkam. Poziom życia jest inny, znacznie inny. Opieka państwa, wsparcie finansowe jest inne.
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 21:16
- Posty: 165
W Niemczech i Irlandii mam rodzinę, w Anglii i Belgii znajomych. Tylko kuzynce w Irlandii się powodzi.
Ja teraz nie mówie o opiece medycznej, bo wiem, że jest lepsza, a o zarobkach, finansach.
Ja za granicę nie wyjadę, bo tutaj jest mi dobrze, żyjemy na dobrym poziomie. Wystarczy chcieć, a nie tylko narzekać :)
Mam rodzinę i znajomych za granicą. Tylko jednej kuzynce się wiedzie ;)
Ja za granicę nie wyjadę, bo w Polsce mi dobrze, wystarczy chcieć. ;)
No widzisz, a ja mam znajomych i rodzinę za granicą i sama nie mieszkam w Polsce. Różnica między 'tamgdzieś' a w Polsce jest taka, że za granicą (mówię o kraju, w którym mieszkam i ogólnie o Zachodzie, bo wiadomo, Rosja też jest za granicą...) naprawdę nie trzeba się zaharowywać, żeby było Cię stać na godne życie. Najniższa krajowa dwóch rodziców bez problemu pozwala na wakacje dla całej rodziny (2+2). Dla prostego porównania: ile musisz w Polsce pracować, by za gotówkę kupić konrektny model aparatu (dla przykładu canon 450d, nowy, kosztuje ok 2.200zł)? Dla kogoś kto zarabia w Polsce 1200 zł, to są prawie dwie całe miesięczne pensje (pełny etat). Tutaj na identyczny model, za tą samą cenę w przeliczeniu musisz pracować za najniższą krajową na pełny etat 10 DNI. To jest chyba znaczna różnica, nie sądzisz?
Weźmy samochód. Średniej klasy 'rodzinny' samochód za ile kupisz w Polsce? NOWY, z salonu, dostaniesz za ok 10.000 funtów. Żeby kupić go za gotówkę, musisz przepracować za najniższą krajową musisz pracować ok 250 dni. A w Polsce? Dostaniesz taki sam samochód z salonu za przepracowanie 250 dni? Używany, dwuletni dostaniesz tutaj bez problemu za 2000 - pracując za najniższą krajową w 1.5 miesiąca. A w Polsce? Wątpię...
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 21:16
- Posty: 165
Nie zdazylam edytowac.
Nie zdazylam edytowac.
nie szkodzi, ja akurat w poprzednim poście skupiłam się na finansach właśnie.
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 21:16
- Posty: 165
Mam rodzinę i znajomych za granicą. Tylko jednej kuzynce się wiedzie ;)
Ja za granicę nie wyjadę, bo w Polsce mi dobrze, wystarczy chcieć. ;)
No widzisz, a ja mam znajomych i rodzinę za granicą i sama nie mieszkam w Polsce. Różnica między 'tamgdzieś' a w Polsce jest taka, że za granicą (mówię o kraju, w którym mieszkam i ogólnie o Zachodzie, bo wiadomo, Rosja też jest za granicą...) naprawdę nie trzeba się zaharowywać, żeby było Cię stać na godne życie. Najniższa krajowa dwóch rodziców bez problemu pozwala na wakacje dla całej rodziny (2+2). Dla prostego porównania: ile musisz w Polsce pracować, by za gotówkę kupić konrektny model aparatu (dla przykładu canon 450d, nowy, kosztuje ok 2.200zł)? Dla kogoś kto zarabia w Polsce 1200 zł, to są prawie dwie całe miesięczne pensje (pełny etat). Tutaj na identyczny model, za tą samą cenę w przeliczeniu musisz pracować za najniższą krajową na pełny etat 10 DNI. To jest chyba znaczna różnica, nie sądzisz?
Weźmy samochód. Średniej klasy 'rodzinny' samochód za ile kupisz w Polsce? NOWY, z salonu, dostaniesz za ok 10.000 funtów. Żeby kupić go za gotówkę, musisz przepracować za najniższą krajową musisz pracować ok 250 dni. A w Polsce? Dostaniesz taki sam samochód z salonu za przepracowanie 250 dni? Używany, dwuletni dostaniesz tutaj bez problemu za 2000 - pracując za najniższą krajową w 1.5 miesiąca. A w Polsce? Wątpię...
W porządku, żyje Ci się za granicą dobrze i bronisz tego. Mnie się żyje dobrze w naszym kraju. Zdecydowanie nie musimy ciężko pracować, aby godnie żyć. Mąż ma dobrą pensję, ja zdecydowanie mniejszą. Mamy dwa samochody, mieszkanie wynajmujemy, ale póki co jest dobrze. Niczego sobie nie zalujemy, odladamy pieniadze na konto oszczednosciowe. Smieszne, ale posiadam canona, ktorego wymienilas, nie odkladalam na niego, po prostu kupilam. Nie mamy nic na raty.
Dlatego uwazam, ze sie da.
Mam rodzinę i znajomych za granicą. Tylko jednej kuzynce się wiedzie ;)
Ja za granicę nie wyjadę, bo w Polsce mi dobrze, wystarczy chcieć. ;)
No widzisz, a ja mam znajomych i rodzinę za granicą i sama nie mieszkam w Polsce. Różnica między 'tamgdzieś' a w Polsce jest taka, że za granicą (mówię o kraju, w którym mieszkam i ogólnie o Zachodzie, bo wiadomo, Rosja też jest za granicą...) naprawdę nie trzeba się zaharowywać, żeby było Cię stać na godne życie. Najniższa krajowa dwóch rodziców bez problemu pozwala na wakacje dla całej rodziny (2+2). Dla prostego porównania: ile musisz w Polsce pracować, by za gotówkę kupić konrektny model aparatu (dla przykładu canon 450d, nowy, kosztuje ok 2.200zł)? Dla kogoś kto zarabia w Polsce 1200 zł, to są prawie dwie całe miesięczne pensje (pełny etat). Tutaj na identyczny model, za tą samą cenę w przeliczeniu musisz pracować za najniższą krajową na pełny etat 10 DNI. To jest chyba znaczna różnica, nie sądzisz?
Weźmy samochód. Średniej klasy 'rodzinny' samochód za ile kupisz w Polsce? NOWY, z salonu, dostaniesz za ok 10.000 funtów. Żeby kupić go za gotówkę, musisz przepracować za najniższą krajową musisz pracować ok 250 dni. A w Polsce? Dostaniesz taki sam samochód z salonu za przepracowanie 250 dni? Używany, dwuletni dostaniesz tutaj bez problemu za 2000 - pracując za najniższą krajową w 1.5 miesiąca. A w Polsce? Wątpię...
W porządku, żyje Ci się za granicą dobrze i bronisz tego. Mnie się żyje dobrze w naszym kraju. Zdecydowanie nie musimy ciężko pracować, aby godnie żyć. Mąż ma dobrą pensję, ja zdecydowanie mniejszą. Mamy dwa samochody, mieszkanie wynajmujemy, ale póki co jest dobrze. Niczego sobie nie zalujemy, odladamy pieniadze na konto oszczednosciowe. Smieszne, ale posiadam canona, ktorego wymienilas, nie odkladalam na niego, po prostu kupilam. Nie mamy nic na raty.
Dlatego uwazam, ze sie da.
Ale ja nie uważam, że się nie da. Bo się da. U mnie w domu nie było nigdy problemów finansowych, dobrze wiem, że się da. Tylko zauważ, że stosunkowo więcej jest rodzin, które muszą liczyć każdy grosz niż takich, które - jak sama mówisz - niczego sobie nie żałują i mogą spokojnie odkładać. A to czy mi się dobrze czy niedobrze żyje - wyjechałam na studia. I chciałabym bardzo, bardzo się tego trzymać i wrócić po studiach do Polski. Natomiast fakt pozostaje faktem, że w Polsce by mieć to samo co np. w Wielkiej Brytanii, trzeba się dwa, trzy razy więcej napracować.
A co do Twojej rodziny i znajomych, którym nie wiedzie się lepiej niż w Polsce. Nie znam ani ich, ani ich sytuacji, ale wiem jedno: kilka lat temu byl niesamowity boom na wyjazdy za granicę 'po lepsze życie'. I wyjeżdżali wszyscy - czy język znali, czy nie, czy mieli kwalifikacje czy ledwo podstawówkę mieli skończoną. I przez jakiś czas było dobrze, bo wystarczyło się na budowę załapać i już kasa była. A teraz to się zmieniło. I ci, którzy nie znają na wysokim poziomie języka czy mają kiepskie kwalifikacje są zwyczajnie niepotrzebni. A wiem, jak tu niektórzy Polacy żyją. Zamknięci jak w getcie, chodzą tylko do polskich sklepów i pracują z innymi Polakami w fabrykach. Takim się nie powodzi i wcale się nie dziwię.
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 21:16
- Posty: 165
Oczywiście ja piszę patrząc na siebie i swoje otoczenie. Jak najbardziej nie mam nic przeciwko wyjazdom, pracy za granicą. Sama jestem zafascynowana Londynem, chciałabym tam mieszkać, ale nie ze względów zarobkowych.
Jeżeli chodzi o moich znajomych, po części na pewno masz rację. Dużo ludzi wyjeżdżało, praca za granicą była modna. Znajoma mieszka w Anglii od 4 lat, jest im bardzo ciężko, jej mąż co chwilę zmienia pracę (sam mieszka tam o 4 lata dłużej).
Tak jak mówisz, da się w Polsce godnie żyć, wiele zależy od nas, naszego nastawienia. O nastawieniu piszę dlatego, bo znam ludzi, którzy z góry zakładają, że tu się niczego nie dorobią i nawet pracy nie szukają.
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Moim zdaniem to indywidualna sprawa każdej rodziny czy stać ją na dziecko czy nie.
Z tego co piszecie, okreslacie normy finansowe. Nie tędy chyba droga.
Oczywiście nie liczę patologocznych sytuacji ale w każdej zdrowej, kochającej się rodzinie dzieci się po prostu pojawiają jako dopełnienie miłości kobiety i mężczyzny...
Te zakresy dochodowe dla każdego będą inne w zależności w jakich warunkach sam dorastał i jakie wydają mu się odpowiednie.
Piszesz Leno, ze u Ciebei biedy nie było! I bardzo dobrze. Ale uwierz! Osoby które na biedę cierpiały i teraz tez nie żyją na "europejskim" poziomie tez będą chciały mieć dziecko i nawet do głowy im nie przyjdą takie dylematy jakie Ty tu napisałaś...
Czy uważasz to za nieodpowiedzialne zachowanie ( cały czas mówie nie o patologii)...?
Każdy chciałby dac dziecku jak najwięcej ale każdy będzie mierzył to najwięcej swoją miarą...Tyle jest ludzi na świecie i tyleż decyzji. Akurat tą o posiadaniu dzieci nie da się ułożyć w widełki finansowe...