rozum czy serce?
- Zarejestrowany: 19.02.2010, 07:15
- Posty: 91
Jeśli wasze żródło dochodów jest pewne to w czym problem? Bo z czegoś przecież się utrzymujecie, nawet jeśli nie jest to tzw. stała praca. Ja bym się na pewno na dziecko w takiej sytuacji nie zdecydowala, ale skoro macie takie pieniądze jak z pracy, no to przecież na jedno wychodzi, nie? Najważniejsze w Twoim wypadku jest chyba teraz to, skąd macie pieniądze (czy jest to pomoc rodziny, instytucji, renta, oszczędności, pieniądze zarobione za granicą itd.), ile ich jest i czy ich wystarczy z dwójką dzieci do czasu aż mąż znajdzie pracę.
- Zarejestrowany: 19.02.2010, 07:15
- Posty: 91
Ja mam pracę, jak pisałąm na razie na rok (co będzie później - nie wiem, albo dostanę na stałe, albo ewentualnie trzeba zrobić rok przerwy), oszczędności mamy, a mąż też chwilowo ma pracę - nie wiem tylko jak długo, bo to żadna rewelacja.
Czy w dzisiejszych czasach posiadanie więcej niż jednego dziecka musi być luksusem? Czy trzeba sceptycznie patrzeć w przyszłość czy z optymizmem wierzyć, że kiedyś się praca znajdzie? Na razie mam wrażenie, że praca przede wszystkim, a rodzina jest odkładana na później:( Smutne...
- Zarejestrowany: 16.05.2011, 23:03
- Posty: 3002
W dzisiejszych czasach można stracić nawet najbardziej ,,pewną" pracę. Jeśli czujecie potrzebę posiadania kolejnego dziecka to uważam, że wbrew temu co mówią ludzie, powinniście posłuchac serca...
Promyczku, posiadanie dzieci nie jest luksusem, luksusem w dzisiejszych czasach jest zaspokojenie ich potrzeb i utrzymanie rodziny na poziomie życia, który jest godny.
W Twojej sytuacji połączyłabym podszepty rozumu i serca - niech rozum Ci powie, czy wystarczy Wam pieniędzy na to, żeby dać dziecku jeść, ubrać go, kupić leki jeśli będzie chore, posłać do szkoły, zapewnić odpowiednie warunki mieszkaniowe, czy wystarczy dla obojga dzieci, bo serce Ci na pewno mówi, że chciałabyś dać dzieciom wszystko to, czego potrzebują. Jeśli bliscy się sprzeciwiają, to być może nie będziecie mogli liczyć na ich pomoc w razie czego. Serce powinno porozumieć się z rozumem w kwestii tego, czy zdoła spełnić swoje pragnienia zabezpieczenia dziecka w sferze potrzeb materialnych.
W dzisiejszych czasach można stracić nawet najbardziej ,,pewną" pracę. Jeśli czujecie potrzebę posiadania kolejnego dziecka to uważam, że wbrew temu co mówią ludzie, powinniście posłuchac serca...
Zgadzam się z Eweliną i sama jestem tego najlepszym przykładem...
Nie mam łatwej sytuacji finansowej, a jednak serce zwyciężyło nad rozumem i wierzę mocno, że to była dobra decyzja...
Promyczku, posiadanie dzieci nie jest luksusem, luksusem w dzisiejszych czasach jest zaspokojenie ich potrzeb i utrzymanie rodziny na poziomie życia, który jest godny.
W Twojej sytuacji połączyłabym podszepty rozumu i serca - niech rozum Ci powie, czy wystarczy Wam pieniędzy na to, żeby dać dziecku jeść, ubrać go, kupić leki jeśli będzie chore, posłać do szkoły, zapewnić odpowiednie warunki mieszkaniowe, czy wystarczy dla obojga dzieci, bo serce Ci na pewno mówi, że chciałabyś dać dzieciom wszystko to, czego potrzebują. Jeśli bliscy się sprzeciwiają, to być może nie będziecie mogli liczyć na ich pomoc w razie czego. Serce powinno porozumieć się z rozumem w kwestii tego, czy zdoła spełnić swoje pragnienia zabezpieczenia dziecka w sferze potrzeb materialnych.
Nie bardzo rozumiem, co ma opinia bliskich do decyzji o posiadaniu dziecka, która jest jedną z najbardziej osobistych decyzji w życiu?
Dziś nie am co liczyć na czyjąś pomoc, szczególnie materialną, bo nikt nie ma na tyle fantastycznej sytuacji materialnej, by jeszcze obsypywać kasą czy prezentami innych.
Jasne, trzeba rozważyć wszelkie za i przeciw, ale może być tak, że nigdy nie będziesz uważać swojej sytuacji finansowej za na tyle dobrą, by mieć drugie dziecko... Apetyt rośnie w miarę jedzenia - oamiętaj o tym...
My w przypadku drugiego dziecka myśleliśmy głównie sercem... Tzn mąż tak myślał, bo uznał, że teraz i już a co będzie potem, się okaże ale damy radę bo inaczej być nie może! Ja poza sercem pytałam także rozumu i wydedukowałam sobie, że to najlepszy czas - ja jeszcze na studiach a jak skończę to będę miała chwilę wolnego przed podjęciem pracy a gdy już podejmę jakąś, to nie będę zaprzątać sobie głowy ciążą i ryzykować zwolnienia... Jakoś tak chciałam za jednym razem, by starsza była jak najdłużej ze mną.
Dajemy radę - jest ciężko, rodzina pomaga ale jesteśmy szczęśliwi.
Z nikim nie rozmawialiśmy o naszej decyzji! Córka była za mała, by "pytać" ją o chęć posiadania rodzeństwa a pozostali... Pozostałym zostało cieszyć się, jak na "Dzień Dziadków" otrzymali informację, że po raz 2 zostaną dziadkami!
My w przypadku drugiego dziecka myśleliśmy głównie sercem... Tzn mąż tak myślał, bo uznał, że teraz i już a co będzie potem, się okaże ale damy radę bo inaczej być nie może! Ja poza sercem pytałam także rozumu i wydedukowałam sobie, że to najlepszy czas - ja jeszcze na studiach a jak skończę to będę miała chwilę wolnego przed podjęciem pracy a gdy już podejmę jakąś, to nie będę zaprzątać sobie głowy ciążą i ryzykować zwolnienia... Jakoś tak chciałam za jednym razem, by starsza była jak najdłużej ze mną.
Dajemy radę - jest ciężko, rodzina pomaga ale jesteśmy szczęśliwi.
Z nikim nie rozmawialiśmy o naszej decyzji! Córka była za mała, by "pytać" ją o chęć posiadania rodzeństwa a pozostali... Pozostałym zostało cieszyć się, jak na "Dzień Dziadków" otrzymali informację, że po raz 2 zostaną dziadkami!
Moniko, nie chcę być wścibska, ale radzicie sobie z jednej pensji? Ja też mam w sumie taka sytuację, choć zarabiam, to właściwie raczej dorabiam... Boję się kwestii finansowych, ale jak już pisałam - serce zwyciężyło...
Moniko, nie chcę być wścibska, ale radzicie sobie z jednej pensji? Ja też mam w sumie taka sytuację, choć zarabiam, to właściwie raczej dorabiam... Boję się kwestii finansowych, ale jak już pisałam - serce zwyciężyło...
Dajemy i to nieźle. Nie do końca z jednej pensji... Mój mąż zarabia jako informatyk śmiesznie małe pieniądze ale takie mamy warunki w Olsztynie więc cieszymy się, że w ogóle ma pracę. Na jednej pensji jesteśmy dopiero 5 miesięcy - wcześniej pracowałam i na macierzyńskim otrzymywałam świadczenie z ZUS. Mąż w zeszłym roku otrzymywał stypendium naukowe i socjalne więc nie było źle. Co prawda nie jesteśmy w stanie odłożyć ani grosza i żyjemy z dnia na dzień ale mamy wszystko, co potrzeba. Dzieci wcale nie mają dużych wymagań. Najdroższa jest męża szkoła - 600zł miesięcznie ale jeśli otrzyma znów stypendium, to ono będzie opłacało czesne. Najgorzej jest, gdy w jednym miesiącu skumuluje się za dużo rzeczy tak jak teraz: OC auta, tankowanie (bo tankuję średnio co 2 miesiące), przegląd auta, stomatolog Madzi, buty na zimę, kwartalny rachunek za gaz i wodę i kilka innych rzeczy... Poza tym jest naprawdę OK. Mamy jeszcze rodzinę i możemy na nią liczyć w trudnych sytuacjach.
Czasami trzeba posłuchać serca. Gdyby nie to, nie byłoby na świecie wielu dzieci, w tym i mojej Gabrysi.
Moniko, nie chcę być wścibska, ale radzicie sobie z jednej pensji? Ja też mam w sumie taka sytuację, choć zarabiam, to właściwie raczej dorabiam... Boję się kwestii finansowych, ale jak już pisałam - serce zwyciężyło...
Dajemy i to nieźle. Nie do końca z jednej pensji... Mój mąż zarabia jako informatyk śmiesznie małe pieniądze ale takie mamy warunki w Olsztynie więc cieszymy się, że w ogóle ma pracę. Na jednej pensji jesteśmy dopiero 5 miesięcy - wcześniej pracowałam i na macierzyńskim otrzymywałam świadczenie z ZUS. Mąż w zeszłym roku otrzymywał stypendium naukowe i socjalne więc nie było źle. Co prawda nie jesteśmy w stanie odłożyć ani grosza i żyjemy z dnia na dzień ale mamy wszystko, co potrzeba. Dzieci wcale nie mają dużych wymagań. Najdroższa jest męża szkoła - 600zł miesięcznie ale jeśli otrzyma znów stypendium, to ono będzie opłacało czesne. Najgorzej jest, gdy w jednym miesiącu skumuluje się za dużo rzeczy tak jak teraz: OC auta, tankowanie (bo tankuję średnio co 2 miesiące), przegląd auta, stomatolog Madzi, buty na zimę, kwartalny rachunek za gaz i wodę i kilka innych rzeczy... Poza tym jest naprawdę OK. Mamy jeszcze rodzinę i możemy na nią liczyć w trudnych sytuacjach.
No to nie jestem jedyna, która poszła za głosem serca:) to pocieszajace:) Widać więc, że można:)
- Zarejestrowany: 06.07.2010, 14:49
- Posty: 2214
Będę jak zwykle bezpośredni..
I co zrobicie gdy oboje zostaniecie bez pracy??
Ponieważ mąż nie ma pracy, a ja miałam nadzieję, że dostanę już umowę na stałe, a tu niestety - na rok. I nie wiadomo co dalej - może będzie później na stałe, a może trzeba będzie zrobić rok przerwy, pobyć na bezrobotnym
Jeszcze inni piszą że :
wcześniej pracowałam i na macierzyńskim otrzymywałam świadczenie z ZUS. Mąż w zeszłym roku otrzymywał stypendium naukowe i socjalne więc nie było źle
pracowali i otrzymywali " świadczenie socjalne" ....czyli tak naprawdę żyli na rachunek państwa ..czytaj :NASZ.
mąż otrzymywał stypendium naukowe i socjalne ..... czyli też na te pieniądze musieli składać się inni ,,,czytaj : MY
Czyli tak naprawdę to znaczną część ich dochodów stanowiły "zasiłki" , nie wynagrodzenie za pracę .
No to ja nie wiem !! Odważni ludzie jesteście!
Po ostatnim przypadku tragedii jaka miała miejsce przed gabinetem Premiera
.....no tak! z pensyjki funkcjonariusza i urzędnika Skarbówki "zjechać" na pensyjkę ochroniarza w Biedronce to NIESAMOWITA KRZYWDA i NIESPRAWIEDLIWOŚĆ
....... to ja już chyba niczemu się teraz nie zdziwię!
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
A ja myślę sobie, Promyczku, że nie jestes do końca pewna.
A jednak uważam, że warto iść za głosem serca w Twoim przypadku.
- Zarejestrowany: 06.07.2010, 14:49
- Posty: 2214
Nadzieja zawsze umiera ostatnia...
Będę jak zwykle bezpośredni..
I co zrobicie gdy oboje zostaniecie bez pracy??
Ponieważ mąż nie ma pracy, a ja miałam nadzieję, że dostanę już umowę na stałe, a tu niestety - na rok. I nie wiadomo co dalej - może będzie później na stałe, a może trzeba będzie zrobić rok przerwy, pobyć na bezrobotnym
Jeszcze inni piszą że :
wcześniej pracowałam i na macierzyńskim otrzymywałam świadczenie z ZUS. Mąż w zeszłym roku otrzymywał stypendium naukowe i socjalne więc nie było źle
pracowali i otrzymywali " świadczenie socjalne" ....czyli tak naprawdę żyli na rachunek państwa ..czytaj :NASZ.
mąż otrzymywał stypendium naukowe i socjalne ..... czyli też na te pieniądze musieli składać się inni ,,,czytaj : MY
Czyli tak naprawdę to znaczną część ich dochodów stanowiły "zasiłki" , nie wynagrodzenie za pracę .
No to ja nie wiem !! Odważni ludzie jesteście!
Po ostatnim przypadku tragedii jaka miała miejsce przed gabinetem Premiera
.....no tak! z pensyjki funkcjonariusza i urzędnika Skarbówki "zjechać" na pensyjkę ochroniarza w Biedronce to NIESAMOWITA KRZYWDA i NIESPRAWIEDLIWOŚĆ
....... to ja już chyba niczemu się teraz nie zdziwię!
Dziwne masz podejście! Pracując płaciłam także na utrzymanie innych... Śmieszy mnie, gdy ktoś zasiłek macierzyński traktuje jak zło konieczne na które on biedny musi płacić! Przecież człowieku rodzę dziecko, które w tym chorym kraju będzie w przyszłości zarabiało na Twoją emeryturę!!! Rozumiem, że żal, gdy za NASZE pieniądze utrzymywani są ludzie, którzy udają niepełnosprawnych.... To przykre - niekiedy dożywotnio są ustawieni i żyją na koszt państwa. Ja otrzymywałam zasiłek przez 20 tygodni po porodzie - a może jako wolontariusz chciałbyś przyjść i zajmować się moim dzieckiem - wtedy ja będę mogła wrócić do pracy!
Rodzenie dzieci niestety jest uzależnione od naszego biologicznego zegara. Nie możemy poczekać z tym do emerytury!
Albo nie rozumiesz mechanizmu, dzięki któremu kręci się jakoś ten chory ustój albo jesteś tak złośliwy i piszesz byle pisać i komuś dokopać...?
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
W dzisiejszych czasach można stracić nawet najbardziej ,,pewną" pracę. Jeśli czujecie potrzebę posiadania kolejnego dziecka to uważam, że wbrew temu co mówią ludzie, powinniście posłuchac serca...
Cóż, myślę tak samo.
- Zarejestrowany: 10.05.2011, 18:06
- Posty: 1709
Moim zdaniem -SERCE.
Będę jak zwykle bezpośredni..
I co zrobicie gdy oboje zostaniecie bez pracy??
Ponieważ mąż nie ma pracy, a ja miałam nadzieję, że dostanę już umowę na stałe, a tu niestety - na rok. I nie wiadomo co dalej - może będzie później na stałe, a może trzeba będzie zrobić rok przerwy, pobyć na bezrobotnym
Jeszcze inni piszą że :
wcześniej pracowałam i na macierzyńskim otrzymywałam świadczenie z ZUS. Mąż w zeszłym roku otrzymywał stypendium naukowe i socjalne więc nie było źle
pracowali i otrzymywali " świadczenie socjalne" ....czyli tak naprawdę żyli na rachunek państwa ..czytaj :NASZ.
mąż otrzymywał stypendium naukowe i socjalne ..... czyli też na te pieniądze musieli składać się inni ,,,czytaj : MY
Czyli tak naprawdę to znaczną część ich dochodów stanowiły "zasiłki" , nie wynagrodzenie za pracę .
No to ja nie wiem !! Odważni ludzie jesteście!
Po ostatnim przypadku tragedii jaka miała miejsce przed gabinetem Premiera
.....no tak! z pensyjki funkcjonariusza i urzędnika Skarbówki "zjechać" na pensyjkę ochroniarza w Biedronce to NIESAMOWITA KRZYWDA i NIESPRAWIEDLIWOŚĆ
....... to ja już chyba niczemu się teraz nie zdziwię!
Stypendium naukowe to nagroda za dobre wyniki w nauce. Przeszkadza Ci to, że jakiś grosik z Twojego podatku na to jest przeznaczany? a ja uważam, ze takie stypendia to jeszcze jedna z najbardziej chwalebnych rzeczy, na które idą nasze pieniądze... wolę dać na to, niż na pensje dla pierdzących w stołki pseudo-polityków!
Na koszt państwa żyją Ci, co nie ruszają tyłków ani do pracy, ani do nauki, stoją przed sklepem z butlą piwa ( w najlepszym wypadku), a po powrocie do domu płodzą kolejne dzieci. I na nich też płacisz - zapewniam Cię, że niejednokrotnie więcej niż na studenckie stypendia!
Uściślij więc może Skorpionie w jakiej sytuacji materialnej trzeba Twoim zdaniem być, by pozwolić sobie na luksus posiadania dziecka? Jeśli masz na myśli dwa stałe etaty to 3/4 ludzi w Polsce powinno być bezdzietnych...
Stypendium naukowe to nagroda za dobre wyniki w nauce. Przeszkadza Ci to, że jakiś grosik z Twojego podatku na to jest przeznaczany? a ja uważam, ze takie stypendia to jeszcze jedna z najbardziej chwalebnych rzeczy, na które idą nasze pieniądze... wolę dać na to, niż na pensje dla pierdzących w stołki pseudo-polityków!
Na koszt państwa żyją Ci, co nie ruszają tyłków ani do pracy, ani do nauki, stoją przed sklepem z butlą piwa ( w najlepszym wypadku), a po powrocie do domu płodzą kolejne dzieci. I na nich też płacisz - zapewniam Cię, że niejednokrotnie więcej niż na studenckie stypendia!
Uściślij więc może Skorpionie w jakiej sytuacji materialnej trzeba Twoim zdaniem być, by pozwolić sobie na luksus posiadania dziecka? Jeśli masz na myśli dwa stałe etaty to 3/4 ludzi w Polsce powinno być bezdzietnych...
Dziękuję Ci kochana - przynajmniej jak to przeczytałam to mi się lżej zrobiło na sercu. Po wypowiedzi Skorpiona czułam się jak złodziej... Jak pasożyt, który jedyne o czym marzy to okradać bidnych, pracujących i płacących podatki ludzi (pomijam, że mając pracę płaciłam te podatki a mój mąż płaci je cały czas)!
- Zarejestrowany: 19.02.2010, 07:15
- Posty: 91
Jasne, że nie jestem zdecydowana, bardzo bym chciała, ale jednocześnie boję się o naszą przyszłość. Chociaż mam ochote starać się o dzidziusia wbrew wszystkim i pokazać, że jednak da się to wszystko pogodzić, że damy sobie radę mimo dwójki dzieci i nie będziemy musieli lczyć na niczyją pomoc. A jeśli chodzi o życie na koszt państwa - cóż - nie planuję, ale gdybym była do tego zmuszona - skorzystałabym. To państwo w którym żyję i w momentach trudnych powinno wspierać obywateli, rodziny. Bo nie kariera jest najważniejsza, dorabianie się za wszelką cene, kosztem życia prywatnego... Czas pokaże co się wydarzy...
Stypendium naukowe to nagroda za dobre wyniki w nauce. Przeszkadza Ci to, że jakiś grosik z Twojego podatku na to jest przeznaczany? a ja uważam, ze takie stypendia to jeszcze jedna z najbardziej chwalebnych rzeczy, na które idą nasze pieniądze... wolę dać na to, niż na pensje dla pierdzących w stołki pseudo-polityków!
Na koszt państwa żyją Ci, co nie ruszają tyłków ani do pracy, ani do nauki, stoją przed sklepem z butlą piwa ( w najlepszym wypadku), a po powrocie do domu płodzą kolejne dzieci. I na nich też płacisz - zapewniam Cię, że niejednokrotnie więcej niż na studenckie stypendia!
Uściślij więc może Skorpionie w jakiej sytuacji materialnej trzeba Twoim zdaniem być, by pozwolić sobie na luksus posiadania dziecka? Jeśli masz na myśli dwa stałe etaty to 3/4 ludzi w Polsce powinno być bezdzietnych...
Dziękuję Ci kochana - przynajmniej jak to przeczytałam to mi się lżej zrobiło na sercu. Po wypowiedzi Skorpiona czułam się jak złodziej... Jak pasożyt, który jedyne o czym marzy to okradać bidnych, pracujących i płacących podatki ludzi (pomijam, że mając pracę płaciłam te podatki a mój mąż płaci je cały czas)!
Kochana, nie przejmuj się! Moze, jak Skorpion zostanie tatą będzie inaczej patrzył na tę kwestię, bo póki co chyba ma pojęcie jedynie teoretyczne.
A z tym, co napisał po prostu się nie zgadzam. Jak sam pisze - jest bezpośredni, ale w tej kwestii zwyczajnie nie ma racji.
Ja też nie jestem w łatwej sytuacji. Idąc tropem Skorpiona - pobieranie zasiłku rodzinnego to też "pasożytowanie" na państwie, a ja juz teraz "pasożytem" nie będę, bo przekroczyłam próg o kilkadziesiąt złotych. Nie wiem tylko, czy to zabrane mi 68 zł pójdzie w tej chwili na lepszy cel...
I jeszcze jedno - my dosyć dajemy Państwu i mamy prawo oczekiwać czegoś w zamian. A to, co dostajemy patrząc na inne kraje europejskie i tak jest warte śmiechu.