Skąd wiedzieliście, że jesteście gotowi na dziecko?
Jak odróżnić marzenie o uśmiechniętej buźce maleństwa od rzeczywistego pragnienia i gotowości do rodzicielstwa: poświęceń, wstawania w nocy, wychowania? Jak odróżnić chęć posiadania dziecka dla samego posiadania (ubierania, karmienia, opiekowania) od instynktu?
Skąd wiedzieć, że chęć postarania się o potomka nie jest trochę jak senne marzenie, nie mające za bardzo odzwierciedlenia w rzeczywistosci?
A może dziecko to jeden z punktów 'projektu na życie po kolei': praca, mieszkanie, samochód, dziecko...
Z pomocą przychodzi nieco Psychologies:
Czy to dziecko jest marzeniem czy projektem?
Marzenie nie jest konkretne i stałe. Rodzi się w naszej wyobraźni i nie ma ścisłego związku z nową rzeczywistością, jaka czeka potencjalnych rodziców. Marzyć o dziecku to myśleć o nim trochę jak o lalce, którą będziemy ubierać, spacerować z nią w słoneczny dzień.
Projekt oczywiście może zrodzić się z marzenia. Jednak w przeciwieństwie do niego pozwala nam skonfrontować się z potencjalną przyszłością. W tym przypadku zdajemy sobie sprawę, że godzimy się na wielki wysiłek, by wychować nowego człowieka. Mamy też świadomość, że ten trud trwa do końca naszego życia lub przynajmniej przez pierwsze 20 lat życia.
Skąd wiedzieliście, że to "już"?
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
U nas po prostu pojawiło się i już... wiadomo, jak człowiek się kocha to wszystko może się zdarzyć
my byliśmy parę miesięcy po ślubie i jakoś tak naturalnie zrodzila się myśl i pragnienie dziecka jako dopełnienia naszerj milości :) no i jest HAnna :)
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
to poprostu się czuję
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Od początku wiedziałam, że będę miała dzieci, nie chciałam czekać z ich pojawieniem się chociaż niektórzy mówili: Poczekajcie, nacieszcie się sobą!
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Ja dojrzewałam do mysli o dziecku gdzieś kilka miesiecy po ślubie... Nie przyszło to u mnie naturalnie...
Nie potrafiłabym traktować dziecka jak projektu do wykonania... A to zdaje się być częstym błędem współczesnych młodych ludzi...
Dla mnie dziecko było właśnie marzeniem, a dla mnie marzenie to coś/ w tym przypadku ktoś:), czego bardzo się chce, ale nie planuje się tego z kalendarzem w ręku.
Takie przeświadczenie, że będziesz na milion procent pewna może prowadzić donikąd Lenko...:)
Choć, hmmm, ludzie są różni i być może u Ciebie będzie to wyglądało inaczej.
Dla mnie dziecko było naturalnym dopełnieniem małżeństwa. Biorąc ślub wiedziałam, że oboje chcemy mieć dzieci.
Myślę, że nigdy i nikt nie podejmuje takie decyzji mając na względzie nieprzespane noce, pieluchy i cały ten "przykry" majdan związany z byciem rodzicem. gdybyśmy na to w taki sposób patrzyli to nigdy nie bylibyśmy gotowi :)))
- Zarejestrowany: 16.05.2011, 23:03
- Posty: 3002
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży bylam kompletnie zaskoczona ale i bardzo szczęśliwa.Choć nie planowaliśmy dziecka właśnie wtedy, to dla mnie, tak jak dla mojej poprzedniczk,i ciąża oznaczała dopełnienie związku, który za sprawą Poli przekształcił się w pełną, wspaniałą rodzinę.
Myślę, że nigdy i nikt nie podejmuje takie decyzji mając na względzie nieprzespane noce, pieluchy i cały ten "przykry" majdan związany z byciem rodzicem. gdybyśmy na to w taki sposób patrzyli to nigdy nie bylibyśmy gotowi :)))
Absolutnie się z tym zgadzam! :)
Nie bądźmy realistami do szpiku kości.
W końcu to marzenia nadają życiu smak, więc niech dziecko będzie też takim marzeniem do spełnienia z dużą dozą rozsądku, ale bez przesady! :)
Na dziecko nigdy się nie jest w pełni gotowym. Dopiero gdy już się pojawia - wszystko zaczyna się jakoś układać a my oswajamy się z sytuacją. Nie ważne czy byłą to ciąża wymarzona i wyśniona; planowana z kalendarzykiem w ręku czy po prostu wpadka. Tak mi się wydaje.
Madzia była naszym pomysłem na wspólną rodzinę. Pragnęłiśmy dziecka, bo tego brakowało nam w naszym związku. Sobą nacieszyliśmy się będąc ze sobą ponad 7 lat przed ślubem :) Postawiliśmy sobie kolejne wyzwanie w drodze do naszego celu... Gdy urodziła się Madzia w naszych głowach stworzył się racjonalny plan - po co wychowywać jedynaczkę, skoro możemy wychować dwoje dzieci korzystając z danej nam możliwości... Więc drugie nasze dziecko było efektem miłości ale nie tej opisywanej pięknie w książkach i bajkach ;) Po prostu mieliśmy takie wyobrażenie pełnej rodziny. Teraz jesteśmy szczęśliwi. :)
- Zarejestrowany: 20.02.2011, 19:09
- Posty: 13427
Ja już sporo przed zajściem w ciążę bardzo chciałam dziecka,
nie raz też zdarzało mi się wymówić prorocze zdanie - " nie chcę faceta, chcę dziecka"
( tak , tak głupie to i zdecydowanie egoityczne i niemoralne , no ale tak miałam)
czułam to całą sobą, że chcę i potrafię
Kiedy zaszłam w ciążę- tuż przed zakończeniem 2 studiów myślałam cosbie, ale dlaczego teraz, to jest zły czas,
jednak szybko zrozumiałam , że nigdy nie jest dobry czas, bo zawsze znalazło by sie jakies, ale...
teraz jestem szczęśliwą mamą cudownego synka i mimo pieluch, nieprzespanych noscy, zmęczenia to wszystko to pikuś ( Pan Pikuś) przy tym jak wiele szczęścia daje macierzyństwo
teraz jestem szczęśliwą mamą cudownego synka i mimo pieluch, nieprzespanych noscy, zmęczenia to wszystko to pikuś ( Pan Pikuś) przy tym jak wiele szczęścia daje macierzyństwo
Zgadzam się w 100%. Pomimo, że mam podwójną dawkę pieluch, nerwów i zmęczenia to moim skrytym marzeniem jest posiadanie wesołej 4 dzieci :) Taka gromadka to już coś... No ale cóż. NA razie warunki mieszkoaniowo-finansowe nie pozwalają na to a nie sztuką jest spłodzić i urodzić drużynę piłkarską. Trzeba jeszcze je wychować i zapewnić wszystko, co najlepsze :)
- Zarejestrowany: 09.02.2011, 21:29
- Posty: 1370
hm...
to jest ciężkie pytanie, bo powinno się to po prostu wiedzieć, chociaż w moim przypadku wiedziałam dopiero na koniec ciąży :P
o dzieciach rozmawialiśmy, marzyliśmy itp. ale to ni jak miało się do realnego odczucia że na pewno, na 100%.
media i cała reszta przedstawia wyidealizowany obraz macierzyństwa i rodzicielstwa, mamy zawsze radosne szczęśliwe, dzieci nie plączące, zdrowe i idealne. a gdy do człowieka dochodzi ze życie to nie bajka i posiadanie dziecka ma tez te gorsze strony to często się weryfikuje ta "gotowość"\
jedno jest pewne :) gdybyśmy podchodzili do tematu dziecka jako tylko wiecznego stresu o bezpieczeństwo naszej pociechy, nieprzespanych nocy, wszystkich wyrzeczeń i poświeceń to ludzie dawno by wyginęli ;)
Kiedy zaszłam w ciążę- tuż przed zakończeniem 2 studiów myślałam cosbie, ale dlaczego teraz, to jest zły czas,
jednak szybko zrozumiałam , że nigdy nie jest dobry czas, bo zawsze znalazło by sie jakies, ale...
Oj tak, zgadzam się z tym. Przy ciągłym analizowaniu za i przeciw, zawsze znajdzie się jakieś ale...
Na dziecko nigdy się nie jest w pełni gotowym. Dopiero gdy już się pojawia - wszystko zaczyna się jakoś układać a my oswajamy się z sytuacją. Nie ważne czy byłą to ciąża wymarzona i wyśniona; planowana z kalendarzykiem w ręku czy po prostu wpadka. Tak mi się wydaje.
Madzia była naszym pomysłem na wspólną rodzinę. Pragnęłiśmy dziecka, bo tego brakowało nam w naszym związku. Sobą nacieszyliśmy się będąc ze sobą ponad 7 lat przed ślubem :) Postawiliśmy sobie kolejne wyzwanie w drodze do naszego celu... Gdy urodziła się Madzia w naszych głowach stworzył się racjonalny plan - po co wychowywać jedynaczkę, skoro możemy wychować dwoje dzieci korzystając z danej nam możliwości... Więc drugie nasze dziecko było efektem miłości ale nie tej opisywanej pięknie w książkach i bajkach ;) Po prostu mieliśmy takie wyobrażenie pełnej rodziny. Teraz jesteśmy szczęśliwi. :)
Mój mąż, wtedy jeszcze narzeczony był gotowy na dziecko, ja nie- bo szkoła, pracy nie ma, jak my sobie radę damy itd, itp... W ciąży wszystko się poukładało:-) Praca sama przyszła- chociaż był to tylko staż z UP- to jednak zawsze coś:-)
W ciąży przygotowywałam się na przyjście dziecka, ale na nic te wszystkie mądre gazetki i książki, życie i dziecko:) weryfikuje nasze plany- gdy dziecko przyjdzie na świat, to trzeba wszystko podporządkować względem dziecka- nawet swój plan dnia- i nie ma tu miejsca na żaden plan lub projekt:)
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Myślę, że nie ma co brać tej sprawy w te sposób, że nieprzespane noce, że trzeba sie opiekować, że trzeba troszkę poświęcenia.... Jeśli chce się tego upragnionego bobaska, to inne "przeszkody" są nieważne:)))
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
...z głębi serca a raczej serc ;)))
U nas tez samo przyszlo. Chcielismy i już, mimo, że ciąża pojawila się przed ślubem. Nie obawialam się obowiązkow i czy sobie poradzę, bo w glebi wiedziałam, że napewno tak. Po porodzie nie miałam problemów z przewijaniem i innymi obowiązkami. Nie żalowalam niczego czego juz robić nie będę i myśle, ze to był ten czas.
Nie potrafiłabym traktować dziecka jak projektu do wykonania... A to zdaje się być częstym błędem współczesnych młodych ludzi...
Dla mnie dziecko było właśnie marzeniem, a dla mnie marzenie to coś/ w tym przypadku ktoś:), czego bardzo się chce, ale nie planuje się tego z kalendarzem w ręku.
Takie przeświadczenie, że będziesz na milion procent pewna może prowadzić donikąd Lenko...:)
Choć, hmmm, ludzie są różni i być może u Ciebie będzie to wyglądało inaczej.
Dla mnie dziecko było naturalnym dopełnieniem małżeństwa. Biorąc ślub wiedziałam, że oboje chcemy mieć dzieci.
Olu, akurat to pytanie zadałam ze względu na czytany ostatnio artykuł, a nie ze względu na moje zastanawianie się 'czy to już'. Siebie nie muszę pytać, wiem na sto procent, że nie jestem zupełnie gotowa.
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
...z głębi serca a raczej serc ;)))
Popieram. Tak jak kobiety tak i mężczyźni mają ''instynkt macierzyński''. Myslę, ze to się po prostu czuje...